Kopenhaski architekt Jan Gehl wyjaśnia w naszym cyklu wywiadów, w jakim stopniu struktura miasta wpływa na nasze przyzwyczajenia.
Panie Gehl, w jaki sposób planowanie urbanistyczne może przyczynić się do lepszej jakości życia?
Jan Gehl:Jest na ten temat fajny cytat: „Najpierw nadajemy kształt naszym domom, potem one nas kształtują”. Można to również odnieść do miasta. Przykład: naukowcy odkryli niedawno „syndrom siedzenia”. Od pięćdziesięciu lat zajmujemy się planowaniem urbanistycznym, w którym ludzie często siadają, w samochodach, przed komputerem, telewizorem lub gdziekolwiek. Stwarza to poważne zagrożenie dla zdrowia: problemy sercowo-naczyniowe, cukrzycę, a nawet raka. Naukowcy odkryli, że mieszkańcy przedmieść są znacznie bardziej narażeni na wystąpienie tego „syndromu siedzenia” niż osoby mieszkające w centrum. Wyjaśnienie: po centrum miasta trzeba więcej chodzić. Nie ma prawie żadnych miejsc parkingowych. Mieszkaniec przedmieścia dużo częściej jeździ samochodem na duże odległości - a potem siada.Dotyczy to całego świata. Dlatego organizacje zdrowotne zalecają: Zaprojektuj miasta tak, aby ludzie częściej chodzili i jeździli na rowerach!
Planowanie urbanistyczne jako polityka zdrowotna?
Jan Gehl: Oczywiście. W Ameryce więcej ludzi umiera z powodu braku ruchu niż z powodu palenia. Jeśli spędzasz tylko godzinę dziennie na spacerach lub jeździe na rowerze, twoje życie będzie o siedem lat dłuższe. Stan zdrowia poprawia się również na starość. Podwójny łut szczęścia: jednostkom jest lepiej, a społeczeństwo oszczędza dużo pieniędzy na szpitalach, lekarzach i lekarstwach.
Jakie wnioski wyciągasz z tego jako urbanista?
Jan Gehl:Oczywiście możesz sobie wyobrazić miasto, w którym ludzie przemieszczają się przez cały dzień - jak Wenecja, która od początku została stworzona do spacerów i nigdy się nie zmieniła. Wszystkie inne miasta były w pewnym momencie stworzone dla pieszych, ale wiele z nich zostało zalanych przez samochody w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku i zmieniło swój charakter. Niemniej jednak: wszędzie tam, gdzie wszystkie funkcje miejskie są nadal blisko siebie w mieszaninie z życiem, spotykamy ludzi spacerujących. Dlatego dziś urbaniści chcą działać na rzecz miast, w których piesi i ruch rowerowy są naturalnymi składnikami codziennego życia.
Times Square w Nowym Jorku.
W swojej książce piszesz o „dobrych przestrzeniach” w urbanistyce. Jakie są dobre przestrzenie miejskie?
Jan Gehl: Times Square w Nowym Jorku od dawna jest zapełniony samochodami. Nawet jeśli jest to jedno z najbardziej znanych miejsc na świecie, nikt nie chciał tam zostać na długo. Doradziliśmy burmistrzowi zamknięcie dużej części placu dla ruchu. Teraz możesz spotkać setki tysięcy ludzi rozmawiających tam każdego dnia. Gdy to zrobiliśmy, burmistrz Moskwy zwrócił się do mnie: „Chcielibyśmy mieć to, co zaplanowałeś w Nowym Jorku.” W Moskwie jakość była naprawdę zła, wszystko było zatłoczone, samochody zaparkowane wszędzie , na chodnikach, na przejściach dla pieszych. Na ulicach nie było już życia. Nie mogłeś się nigdzie dostać. Następnie przedstawiliśmy nasze zalecenia. Niedługo potem pojawiła się historia Ukrainy, gdy UE zakończyła współpracę z Rosją,i dawno nie słyszałem z Moskwy. Niedawno zostałem zaproszony na konferencję. Dotarłem tam i chodziłem po mieście i to się całkowicie zmieniło. Ruch samochodowy w wielu miejscach został oswojony, a piesi odzyskali swoje miasto.
W Niemczech obserwujemy obecnie duże zainteresowanie zamieszkaniem w centrum miasta. Jeszcze do niedawna wszyscy chcieli mieszkać na wsi.
Jan Gehl: Ta potrzeba zieleni i świeżego powietrza była reakcją na stare i wąskie mieszkania klasy robotniczej w miastach takich jak Berlin. Dziś wiemy więcej o zdrowym stylu życia, świeżym powietrzu, czystej wodzie pitnej i higienie miejskiej. Nauczyliśmy się budować mocno, nie rezygnując z tych cech. W wielu centrach miast możesz pozwolić swoim dzieciom dorastać z czystym sumieniem. To globalny trend.
Kawiarnie uliczne to jakość życia. Styl życia na południu Europy, z wieloma możliwościami spotkań w przestrzeni publicznej, kwitnie - nawet w chłodniejszym klimacie.
Czy istnieje związek między gęstością a jakością życia w mieście?
Jan Gehl: W gęstym mieście mieszkańcy pokonują krótkie odległości i mogą chodzić lub jeździć na rowerze. Mają też świetną ofertę kulturalną i mnóstwo sklepów i kawiarni. Z drugiej strony na przedmieściach odległości są duże, sklepów jest znacznie mniej, a samochodu trudno uniknąć jako środka transportu. Jest mniej atrakcyjny dla ludzi. A zatem naczelną zasadą jest dzisiaj koncentracja.
To pasuje do Homo sapiens jako istoty społecznej, prawda?
Jan Gehl:W ciągu ostatnich dwudziestu lub trzydziestu lat południowoeuropejska kultura cappuccino rozprzestrzeniła się z jednego końca świata na drugi. Kawiarnie uliczne są na Grenlandii i Islandii. Pięćdziesiąt lat temu mówiono, że w Kopenhadze nigdy nie będziecie mieć kawiarni na chodniku - z powodu pogody. Dziś w środku jest 10 000 krzeseł, przez 12 miesięcy w roku. Zima zniknęła w ciągu zaledwie pięćdziesięciu lat. Ta nowa kultura wykorzystywania przestrzeni publicznej jako przestrzeni rekreacyjnej wiąże się ze zmianą w społeczeństwie czasu wolnego. Jest to dobre dla społeczeństw, ponieważ przestrzeń publiczna zawsze była miejscem spotkań obywateli, wymiany wiadomości i informacji. Widać również, że miasta stają się niebezpieczne, gdy nie ma już żywej przestrzeni publicznej.Ważne jest poznawanie ludzi i posiadanie wielu małych i subtelnych doświadczeń. Nie jesteś sam. Im mniejsze prywatne gospodarstwa domowe, tym większe zainteresowanie spotkaniami z innymi ludźmi.
W swojej książce mówisz o „balecie pieszym”.
Jan Gehl: Przyjeżdżając do Wenecji można doświadczyć tego, jak było, bez niepokoju spowodowanego ruchem samochodowym. Widzisz inne zachowania, ludzie biegną wolniej, zatrzymują się i rozmawiają. Spotykasz sąsiadów i znajomych, dlatego zauważasz wiele rozmów ludzi na ulicach Wenecji. Powiedziano mi, że ludzie wszędzie spóźniają się 15 minut z powodu tych rozmów.
Piazza del Campo w Sienie uważany jest za jeden z najpiękniejszych placów na świecie, a jego wymiary są doskonale dostosowane do potrzeb człowieka - od spacerów po zawody jeździeckie.
Czy to oznacza, że spóźnienie oznacza jakość życia?
Jan Gehl: Dziś dużo rozmawiamy o takich rzeczach jak „slow food” i zwalnianie. W mieście oznacza „chodzenie”. Bo nawet tam, gdzie na drodze jedzie tylko kilka samochodów, ludzie przyspieszają. Gdy tylko samochód zniknie, znowu zwalniają. Może to tak, jakby patrzeć, jak ludzie w samochodzie cię wyprzedzają i bać się, że mogą być przed tobą. Nawiasem mówiąc, ludzie chodzą szybciej po ulicach niż po placach. Ulica sygnalizuje ruch, plac pokazuje: zatrzymaj się, rozejrzyj się. Ulica jest psychologicznie przestrzenią ruchu, przestrzeń oznacza przerwy. Oba elementy są związane z częściami ludzkiego ciała: miejsce to oko, droga odpowiada naszym stopom.